Wojciech Hawryszuk - 1953-2020

Myśli przyłapane - cytaty, komentarze, zapiski...

Sytuacja jest trudna, bo opozycja ma mniejszość.

 

Grzegorz Schetyna Pierwszy raz się zdarzyło, no ale mamy rok przestępny. SPT PR III PR grudzień 2015

* Jacek Lenartowicz * Pan Banach * Jerzy uszczęśliwiający * kasetowcy * Nie ciągnęło mnie do Wańkowicza * Ucho 13, 14 * O czym tu pisać Pani Premiero? * 

1 maja

W sobotę pożegnaliśmy Jacka Lenartowicza, męża Doroty de domo Binek. Pożegnanie miało miejsce w Skórce k. Pily, gm. Krajenka. W Krajence już żegnałem Siwego. I Siwy, i Jacek nie mieli prawa umierać w tym wieku i w ten sposób w jaki im przyszło. Jakaś mała żyłka trzasnęła; jeden nie dopłynął, drugi nie dojechał. Nic od nich nie zależało. Nic nie mogli zrobić.

Wcześniej odszedł pan Zdzisław Banach, dobrze po 90-tce. Ojciec Izy. Biedna Iza. Biedna Dorota. Żadne to świętowanie, kiedy wszystko wspomnienie takie świeże.

Natura zatrzymała nas w domu. Dziś wyjątkowo zimno. Janinka z Ludwiką w Poznaniu, Staś pracuje na Łasztowni, Teresa odsypia, Babcia walczy z wątrobą albo z czymś innym. Ewa kończy porządki wielkanocne, ja walczę z półkami i magnetofonami kasetowymi.

Jerzy Zym uszczęśliwił mnie książkami oraz kasetami magnetofonowymi, na których znajdują się zapisy jego audycji. Wziąłem to dobrodziejstwo z planem opublikowania materiałów w internecie. Zajmie to ok. 3 lat - jak dobrze pójdzie. Nawet gdybym codziennie jedną  audycje zdigitalizował, to samo zdigitalizowanie 1000 audycji (a gdzie montaż i komentarz?) zajmie właśnie 3 lata. I żeby zacząć to działanie, należy zaopatrzyć się w magnetofon kasetowy. I wreszcie mam - działający. Mam też nie działający, wymagający naprawy. Naprawiacze nie chcą powiedzieć ile naprawa będzie kosztowała, i żądają dużej zaliczki. Są magnetofony z kartą cyfrową, ale przeważnie złej jakości. Ja posłużę się cyfrowym reporterem Marantzem jak kartą i zapiszę dźwięk cyfrowo jako mp3 na karcie właśnie. Może kto pomoże w tym zbożnym dziele. O Jerzym Zymie opowiadałem, ale jak już zacznę publikować, to opowiem raz jeszcze.

Nie ciągnęło mnie do Wańkowicza. Czytałem już to z obowiązku, już to z ciekawości. Może dlatego, że wyrocznia i moralista w opinii współczesnych. Bardziej mnie ciągnęły "Zielone oczy". Dostałem "Karafkę " cz. II. Część I - mam. Może Wańkowicza nie można czytać codziennie, tak jak codziennie nie wypada jeść chałwy. Ale czytam, bez specjalnego podziwu dla erudycji, tylko z sympatii i ciekawości. Jestem jeszcze z tamtej epoki. I czytam, podczytuję sobie zapewne z poczucia solidarności i żeby wiedzieć dlaczego Wańkowicza należy polecić i polecać innym.

3 maja

„Uszy Prezesa” - oglądam. Dziś nadrobiłem – obejrzałem odcinki 13 i 14. To tylko kwestia odrobiny wolnego czasu. Wreszcie – satyra polityczna, a nie propaganda. Czy w obozie władzy nastąpi refleksja, czy zobaczą jaka rolę wyznaczył im p. Jarosław i jak tę rolę grają? W kim obudzi się wola walki – zapewne jeszcze go nie znamy.

 

Czy literatura współczesna, towarzysząca świadczy o doniosłości wydarzeń – o kim będą pisać – o Kaczyńskim, Tusku, Wałęsie, Mazowieckim, Rydzyku, Popiełuszce; czy ci ludzie, nasi bohaterowie, dla wielu antybohaterowie - będą kiedyś uniwersalnym podmiotem literackim. Uniwersalnym, o powszechnym znaczeniu; nie religijnym, nie politycznym, nie dla wsparcia liturgii czy celebry. Czy literatura – nie wybierając tych bohaterów na swoich bohaterów – nisko ocenia ich znaczenie dla współczesności?