Wojciech Hawryszuk - 1953-2020

Myśli przyłapane - cytaty, komentarze, zapiski...

Premier Kaczyński łyknął to łyknął, Samoobronę i LPR. Ale nie mógł ich strawić.

Waldemar Pawlak 23 września 2010 „Kropka nad i” TVN24

Czy pan Balcerowicz miał rację 30 lat temu? Mniej więcej. Szkoda, że opozycja przejmująca władzę uznała tylko tę jedną rację.
4 czerwca jest okazją do gdybania i futurystki wstecznej.
Czy miał rację pan Wałęsa, kiedy obiecywał 100 mln zł dla każdego?

Czy mniej by bolało, gdybyśmy się zadłużyli (o ile to byłoby możliwe) i dosypali do dziurawego worka jakim była nasza państwowa gospodarka? Nie było wtedy procedur państwowych, kasa była „dosypywana” po uważaniu; mniej więcej. A kto był przy żłobie – nomenklatura. Czy rządziłby gospodarką załogi – nie. Oczekiwały odpraw i kasy, która mogli wydać na antenę satelitarną. Dlatego wszystkich pogodził rynek. Mniej więcej. Banki nie promowały polskiego biznesu a do tego politycy – byli tacy – okradali nas, wyłudzając kredyty. Mogli, bo mieli swój udział w mianowaniu dyrektorów tych banków.
Niewiele wydarzyło się umysłach opozycji w latach 1980 – 1989. Wychowankowie socjalistycznej ojczyzny jak by nie patrzeć, mieli spaczoną perspektywę i wyobraźnię. Nikt nie wierzył w zmianę systemu, nikt w związku z tym nie przygotowywał się do objęcia władzy. Nie myśleli dzielni opozycjoniści o pielęgniarkach, chorych, emerytach, węglu, środowisku, drogach wiejskich i miejskich, metrze, kolei, powodziach i ich przyczynach; „knuli” żeby postawić rząd pod ścianą. Wymusić podwyżki i zaopatrzenie. I zniesienie cenzury. Coś zmienić ale rząd musiał stanąć pod ścianą. Mniej więcej.
Ściana od wieków była i jest jedna. I „nasi” w 1989 roku pod nią się znaleźli. I ta złośliwa ściana wreszcie się doczekała. A Mądrego, który by zapełniał szuflady projektami, symulacjami, analizami sytuacji nie było. Owszem były próby Doświadczenia i Przyszłości (DIP) pana Stefana Bratkowskiego ale to była raczej szlachetna publicystyka. Kto w tamtych czasach znał się na prawdziwym rynku? Zachód też nie wykazywał zainteresowania kształceniem prorynkowych polskich kadr, nawet po 1989 roku. Gdyby nawet powstały gdzieś prorynkowe studia dla polskich ekonomistów, to pan Jerzy Urban zrobiłby z tych studiów obozy CIA.

Takie panowały obyczaje.

Były „Brygady Mariotta” i Jefrey Sachs ale naszych kadr nie było. Musieliśmy się uczyć na swoich błędach. I to co zdobyliśmy, to jest wyłącznie nasza zasługa. Zaczęliśmy od „szczęk” (może muzeum Przełomów zdobędzie do zbiorów taki wynalazek), a doszliśmy do normalnej, prawie nie uszkodzonej przez polityków gospodarki.
Mamy rok 2019; kiedy pojawił się ten „klin” dzielący Polskę i Polaków? Ów „klin” pojawił się wtedy, kiedy 30 lat temu poszukiwano kadry, i liczono blizny i rany odniesione w walce z „komuną”. Zdjęcie z Wałęsą, pałowanie, interna, ulotki, więzienie, to były przepustki do historii. Kiedy „Solidarność” liczyła 10 mln członków, nie pytano skąd ktoś przychodził. Później pytano coraz częściej; im mniej było członków „Solidarności”tym częściej pytano. Wystarczyło być. I wtedy wystrugano tenże klin, często z niego korzystając w przyszłości. 
To było i jest takie proste; „divide et impera”. Tu ZOMO, tu OMON; złodzieje i coś tam jeszcze. 
Nie czuję się podzielony. Nie mam w sobie łatwości nienawidzenia. Owszem, owszem nie przyjmuję głupoty, oszustwa, kłamstwa, kitu, niekompetencji, teflonu, wazeliny, pogardy. Ale to chyba każdy tak ma. Mniej więcej.
Sztuką w tych czasach jest powstrzymywać się od pogardy dla innych. Chociaż nie zawsze jest to możliwe i potrzebne. Zachowanie pewnych osób zbliżonych do politycznych kręgów przypomina zachowanie typków-szczurków z piaskownicy, zdolnych do wszczynania awantur ale niezdolnych do powstrzymania się od donosów na kolegów; tych najpierw zaatakowanych, którzy dali zdecydowany odpór czy po gębie. Kodeks karny będący emanacją poprawności politycznej, nie pozwala na wypłacenie „z liścia” za publiczne kłamstwo. Taka sytuacja prawna, właściwa Europie i nie tylko, rak toczący naszą cywilizację, wykształciła kastę siurków, kapusiów publicznych i towarzyskich, bezkarnych i mających tego pełną świadomość. To właśnie ta bezkarna kasta siurków z lubością i usłużnością strugała ten klin. I struga dalej, żeby zachować zdolność rozdzielenia zdrowego pnia narodu.
Chęć przyłożenia takiemu lub takiej nie bierze się nawet z nienawiści co z bezsilności. Mniej więcej.
Podobno naukowcy i praktycy pracowali nad reformą pana Balcerowicza przez dziesięć lat. Podobno ekipa opozycjonistów przyglądała się szwedzkiemu systemowi społeczno-gospodarczemu, w szczególności zaś organizacji państwa opiekuńczego.
Jednego nie mogę ekipie postopozycyjnej szczególnie zapomnieć; tego w jaki sposób „zniszczyli” pana Jacka Kuronia. Nie wybaczę tych kotłów z zupą i wyniku wyborów prezydenckich. Wtedy, kiedy pan Kuroń zupę nalewał i teraz, było to nie do przyjęcia. I do tego ta żebranina o wsad do kotła. I głupia radość, że się znalazł. Tak właśnie opozycja wyobrażała sobie politykę społeczną.
Czy 4 czerwca jest dniem świątecznym? Czy wobec tylu zaniedbań, wcześniejszych i aktualnych, czy powinniśmy ten dzień hucznie świętować? Czy nie czas na refleksję i spojrzenie do przodu? 
Blask majestatu tępi zmysły.

Wojciech Hawryszuk 4-5 czerwca 2019, z Monitora Szczecińskiego