Wojciech Hawryszuk - 1953-2020

Myśli przyłapane - cytaty, komentarze, zapiski...

Żyje tam ogromny ocean, bez maszyn, bez architektury (przypominającej ziemską, oczywiście), bez muzyki,
bez literatury, bez języka, ale jest jakś forma obiegu informacji, jakieś wewnętrzne procesy sterujące, jakieś
przyrodzone życie psychiczne, a zespół lądujący na Solaris przystąpi do dokonania słynnego pierwszego
kontaktu. Ale to nie może się udać. Nie mamy wspólnych doświadczeń. To stworzenie nie ma żadnego
zewnętrznego języka, bo nie ma nikogo, z kim mogłaby rozmawiać (sic!). "

Obetnijmy intelektualne falbanki i innego typu dekoracje, i powiedzmy sobie szczerze: ten świat jest urządzony tak, żeby było wszystkim, a przynajmniej większości, wygodnie. To demokratyczna większość decyduje, które nogi kołdra ma okrywać, a które zostaną gołe. Nawet ci, co do wyborów nie idą, też wybierają. I zazwyczaj - nogi też mają przykryte. Kto zatem tworzy świat fikcji?

I have nothing to offer but blood, toil, tears, and sweat.

Winston Churchil,13.05.1940. Izba Gmin.

Jajko czy kura?

Rozmawiając - poważnie - o polityce jako takiej, czyli właśnie: popularności, fikcji, populizmie, hipokryzji, prostocie i uproszczeniach, cynizmie, prostactwie, mądrości i zawiści, chorych emerytach i niedożywionych, brudnych dzieciach, ale też sprycie, głupocie, moralności, szalbierstwie, uwodzeniu, maksymach Machiavellego i badaniach prenatalnych, trudno rozmawiać bez emocji. Nawet kiedy rozmawia się na poważnie.  Politycy „żyją” w świecie fikcji. żyją dobrze, świetnie też pływają - w „morzu powszechnego kłamstwa”. Reszta społeczeństwa pływa z zasady w pobliżu, w tym samym morzu. Inni pływacy różnią się od polityków jedynie tym, że pływają gorzej. I właściwie nikt nie tonie, nie ma prawa (passus Morza Martwego). Popatrzmy na ten niezwykły i egzotyczny świat jak na kolorowe akwarium lub kalejdoskop. Obetnijmy intelektualne falbanki i innego typu dekoracje, i powiedzmy sobie szczerze: ten świat jest urządzony tak, żeby było wszystkim, a przynajmniej większości, wygodnie. To demokratyczna większość decyduje, które nogi kołdra ma okrywać, a które zostaną gołe. Nawet ci, co do wyborów nie idą, też wybierają. I zazwyczaj - nogi też mają przykryte. Kto zatem tworzy świat fikcji?

O Machavellim nie zapominajmy, bo to pragmatyk i demaskator. Napisał rzecz krótką, w której zawiera się prawie cała prawda o mechanizmach polityki i intencjach politycznych. Zdaje się, że gębę potwora dorobili Machiavellemu autorzy zbędnych rozpraw politologicznych, które nie miały wzięcia i okazywały się na sam koniec powiastkami dla panien z pensji, czyli, nie dotykając istoty rzeczy, w istocie - fikcją.

Fikcja narodowo-populistyczna.

Populizm to rodzaj komiksu. Opowieści o Batmanie i oczekiwanie na przybycie Czapajewa, personifikacje sprytu ludowego i dowód na głupotę i naiwność arystokracji. Populizm odwołuje się do moralności i włącza do słownika mocne słowa: hańba, przerażający, ponadczasowy, skandaliczny, zdrada, fałszywy, piękny, bezczelny, cudowny, nikczemny, łajdak, świnia, bohater, nadzwyczajny. Do ulubionych porównań czynnika narodowo-populistycznego należy zestawianie kosztów badań naukowych z sytuacją dzieci z rodzin patologicznych itp. Do walki politycznej potrzebny, niezbędny wręcz, jest jeszcze wróg. A moralność bywa fikcyjna. Dlatego przy omawianiu języka fikcji politycznej zrezygnujmy z analizy politycznych jeremiad (jedna z jej wersji współczesnych - milleriada, jest wyjątkowo ad personam, bo klasyk to wybitny). Tym bardziej jest fikcyjna, im łatwiej jest (czyli bezkarniej, bez konsekwencji) zaprzęgać moralność do dyskusji o sprawach publicznych, i używać jako narzędzia typu maczuga, morgenstern lub siekiera, słowem jako argumentu miażdżącego w publicznych dysputach. Antysemityzm, dla przykładu, bywa używany nie jako pogląd, a wabik lub straszak dla ślepych ryb. Działa to bowiem w obie strony. Jakże często moralność, czysta jak łza, użyta ze szczególnym talentem i siłą, zabija przeciwnika mającego zaledwie inne zdanie, a nie rozwiązuje problemu. Czasem zresztą wcale nie chodzi o to, żeby problem rozwiązać, lecz upolować Przeciwnika. A właściwie Wroga, a nie przeciwnika. Przeważnie o to chodzi. Problemy moralności nie mają. Czynnik narodowo-populistyczny zaś nie posiada wątpliwości. Gdy chcemy dowiedzieć się czegokolwiek o fizjologii życia politycznego, nie możemy zajmować się moralnością i etyką.

Daniele i bażanty.

Dajemy się uwodzić, publicystycznemu i populistycznemu w zamyśle, określeniu język fikcji, jakże w całej swojej krasie określeniu moralizatorskiemu. A populistycznemu w tym sensie, że tak naprawdę zestawia się pojęcie fikcji z językiem polityki, żeby polityce porządnie dokopać, a następnie postawić pod pręgierzem opinii publicznej (kolejny populizm). Politycznego języka fikcji używamy po to, żeby oszukać albo uwieść. Uwieść, czyli powiedzieć np. wyborcy to, co przekona go do oddania głosu. Mniej więcej to samo, co oszukać. Męska część społeczeństwa używa określenia kłamać laski lub okłamać laski, zamiast romansowego uwodzić, uwieść kobietę. Myśliwi hodują daniele i bażanty, żeby do nich później strzelać. A wyborcy hodują polityków w tym samym mniej więcej celu. Ktoś musi być winien. żeby nie dać się tak łatwo upolować, politycy używają np. kamizelek utkanych z włókien poprawności politycznej.

Co wybieramy?

Może fikcja bierze się stąd, że skomplikowanie polityki i jej języka jest niezrozumiałe dla szerokiej publiczności? I nie przemawia do tej publiczności - którą zazwyczaj jest, bo jest jej najwięcej: gawiedź, pospólstwo, tłuszcza, ciemnota, kołtuństwo, tłum, a wreszcie i społeczeństwo czy naród - żadna racjonalność polityczna, społeczna i gospodarcza. I jeszcze, że brak jest prawdziwej solidarności społecznej, zwłaszcza w kwestii mówienia prawdy. Stąd może fikcja i język fikcji to konieczność?

Bo, tak naprawdę, to siedzi wygodnie owa publiczność zanurzona w kadzidlanym dymie publicznie świadczonych pochlebstw, jest tym dymem odurzona jak szczur z bajki mądrego Biskupa. A kot (czyli polityk) odurzonego szczura łapie i bez trudu pożera. Taka jest tylko różnica między elektoratem a bajkowym szczurem, co siedział na ołtarzu, że szczur myślał, że to jemu kadzą. Elektorat to cel podstawowy kadzących i kadzidła wyborczego. I elektorat wie o tym doskonale.

Kadzidlany język fikcji to język baśni społecznych i legend gospodarczych, który z czasem ulega przekształceniu w język fałszu. Służy to zdobywaniu i utrzymywaniu władzy; co do tego nie można mieć wątpliwości.

Czy nie jest społeczną hipokryzją milczące akceptowanie miliardowych strat wynikających z naciągania państwa na różne świadczenia społeczne, a robienie złodziei z ludzi bogatych? Gdyby na szalach położyć „okradanie państwa przez bogatych” i „naciąganie państwa przez biednych”, szala biednych opadnie zdecydowanie niżej od szali bogatych. To dwustronna umowa społeczna, zmowa milczenia przeciwko państwu i społeczeństwu. Wszyscy wiedzą, nikt nie mówi prawdy.

Fikcja maceracji.

Pierwszego zniekształcenia rzeczywistości dokonuje polityk, a właściwie jeden z aktorów procesu politycznego. Rzeczywistość, już zniekształcona, podlega kolejnemu zniekształceniu, interpretacji itd. przez media. Tym zniekształceniem jest każdy polityczny komunikat, oświadczenie, protest, list... Fikcja to fałsz lub zniekształcenie. Zniekształceniu nie należy przypisywać wyłącznie cech negatywnych. Posąg Dawida to nic innego jak zniekształcony kawał porządnego marmuru. I to zniekształcenie wyszło przecież marmurowi i nam na dobre.

Czwarta władza - media - relacjonując społeczeństwu, czyli milczącej większości (a większość milczy przynajmniej w 60%), zdarzenia społeczne, polityczne lub gospodarcze, kontynuuje te maceracje, interpretacje, manipulacje... I z całą pewnością zniekształca treści, nie mówiąc o intencjach. Wyrwanie cytatu, zdania czy słowa z kontekstu to podstawowy przykład maceracji treści rzeczywistej. Odrealnieniu rzeczywistości „winni” są zresztą sami aktorzy procesu politycznego, wykorzystujący najchętniej i najczęściej tylko ten jeden kanał komunikacyjny, kanał medialny. Wszyscy skazują się na fikcję języka mediów (kolejną już fikcję).

Obie strony - nadawca (aktorzy procesów politycznych) i właściciel, operator kanału medialnego -żyją w symbiozie. Sytuacja ta jest korzystna finansowo dla obu stron, bo to odbiorca (wyborca) płaci za media (płaci abonament, kupuje kartę telewizji kablowej, ulega presji reklamowej), a operator-właściciel czerpie z tego procesu zyski. Zyski czerpie również nadawca (polityk), bo jest obsłużony i ma reklamę (w większości wystąpienia polityczne mają charakter autoreklamowy) za nie swoje pieniądze. CPT (koszt dotarcia do tysiąca osób) jest niemalże zerowy - ledwie tyle, co dojazd do studia. To trąci darowizną, od której należy odprowadzić podatek dochodowy.

Mobilis in mobili. Fikcja niezbędna.

W polityce chodzi o władzę, pieniądze, wpływy, zaspokojenie ambicji, wizje. O polityczny socjal za państwowe pieniądze też. Dlatego i dla tego wszystkiego politycy zrobią wszystko czy prawie wszystko. Ułożą się z diabłem każdego koloru, w dowolnym łóżku. Szpagaty partyjnych strategów i taktyków, wykonywane na spróchniałej podłodze, mogą być niedościgłym wzorcem dla zawodowych kankanistek i Jean Claude Van Damme’a.

Fikcja literacka składa fabułę z mitów, archetypów, popularnych skojarzeń, zaklęć, przyzwyczajeń, słów, gramatyki. Autor korzysta ze wspomnień własnych lub obcych, dokumentów, znajduje inspirację w podróżach, rozmowach, księgach i rozmowach ze świadkami wydarzeń. Autor nie składa, nie zszywa w grubą księgę dokumentów i stenogramów rozmów, nie dołącza do wydawnictwa kaset video ani płyt CD ROM. To zadania dla archiwisty. Autor tworzy coś nowego.

I w polityce bywa, że mamy do czynienia z politykiem-autorem, który układa, konstruuje warunki do realizacji swoich planów. Tworzy najpierw wizje-fikcje. I później zmienia rzeczywistość. Codzienną, naszą codzienną... To do niej właśnie powinni zbliżyć się najpierw politycy (niekoniecznie autorzy-pisarze), a później... Później wystarczy nie odbiegać od tematu. I nie przechodzić na drugą stronę ulicy.

Opublikowane w kwartalniku Fo:pa