Patron patrzy ze spokojem. żeby nie przedłużać, to powiem tylko tyle o tym festiwalu. żadnej z tych piosenek nie "zagrają" w radio, i pokażą w telewizji. Może jedną, z tekstem Sławka Wierzcholskiego i muzyka Andrzeja Kuryły. Nazwiska młode, zdolne i zasłużone.
Ludzie ze Szwecji, Niemiec, Berlina, Ukrainy, Polski, Litwy uczyli sie specjalnie na ten właśnie festiwal napisanych piosenek.. Klimat w większości - lata 50-te. I nazwiska kompozytorów i tekściarzy z tamtych lat. Klimat do Międzyzdrojów pasuje. To sobie nieco pooglądamy. Padało, dodam.
Krótko trwał ten koncert, i trzeba było wracać.
Trochę pochodziłem po mieście, ale nie trafiłem nad morze. Niestety. Ale coraz ładniej w tym mieście.
Kiedy szaszłyk przestanie być główną atrakcją promenady - będzie dobrze. Do tej pory wygląda, że ta nadziana świania, to clou programu.
Miałem taki podstępny zamiar sfotografować te smakowitości, ale nie będę robił reklamy. Kawałek Międzyzdrojów.
Droga na dworzec. Pod dębem nabyłem ekologiczny serek Almette. To szlak Wojtka Seńkowa i mój I psów Juniora oraz poczciwego wiczura - ojca, którego imienia ku mojej rozpaczy (co powie jego wielki Przyjaciel) - zapomniałem. Czarna Perła też tędy chadzała. Ulica Piastowska
Tak sobie dreptaliśmy jesienią, zimą, latem. Tak właściwie, to dla sympatycznej "świdnicy" te klatki. Oryginalna, biała róża karbowana.
Metafizyka, lekki smutek, ludzie wyjeżdżają.


Wracam porządnym pociągiem. Spodziewałem się tradycyjnego, podmiejskiego blaszaka, wonniejącego, z sinym światłem jarzeniówek.