Wojciech Hawryszuk - 1953-2020

Myśli przyłapane - cytaty, komentarze, zapiski...

W podstawówce nauczyłem się definicji pojęcia faktura i dzięki temu przechodziłem do następnych klas. Do dziś pamiętam, że faktura to sposób opracowania powierzchni dzieła. Nauczycielowi wystarczyło. [...] Spójrzmy na czołowe postaci powojennej sztuki outsiderskiej w Polsce. Nikifor spędził powojenne lata w uzdrowiskowo-turystycznej Krynicy, gdzie malował swoje obrazki. Wszyscy dziś wiedzą, kim był Nikifor, szczególnie po filmie ze świetną Krystyną Feldman w roli artysty. I owszem, jego prace można obejrzeć w muzeum, ale w etnograficznym! Nie umniejszam rangi muzeów etnograficznych, które lubię i do których chodzę, ale nie tam spodziewałbym się oglądać Nikifora.
- A w jakim muzeum chciałbyś oglądać Nikifora?
W takim, gdzie chodzi się oglądać sztukę. Muzeum Narodowe w Warszawie nie pokazuje Nikifora. Przeczytałem, że jego prace mają w swoich zbiorach Muzea Narodowe w Krakowie i w Poznaniu. Wystawę Nie jestem już psem zorganizowało Muzeum Śląskie. Śląsk ma niesłychaną tradycję wspaniałego malarstwa nieprofesjonalnego. Zobacz, jaka to kłopotliwa sytuacja terminologiczna rodem z PRL-u: nieprofesjonalni, amatorzy, outsiderzy etc. Nasza historia sztuki czy myśl krytyczna mimo upływu prawie trzech dziesięcioleci od upadku komunizmu nie tylko nie zmieniły konserwatywnej optyki, ale nie wytworzyły też nowego aparatu pojęciowego.
- Cały czas używa się eufemizmów, byleby nie powiedzieć, że – uwaga, uwaga! – to nie są tak naprawdę poważni artyści (śmiech).
Różnym politykom wydawało się i nadal wydaje, że załatwić sztukę to jak pstryknąć z palca. Nie da się kasy, wykreśli dotacje i już. Nie ma większej naiwności. Mamy do czynienia z wyjątkowo nieudolną, pozbawioną wykształcenia władzą, która nie zdaje sobie sprawy, że sztuki nie można zatrzymać dekretem.
Zbigniew Libera To nie są tak naprawdę poważni artyści. Rozmowa Roberta Jarosza w katalogu do wystawy Nie jestem już psem w Muzeum Śląskim. 17.08.2018

Opłatek można dostać na poczcie i prawie że rozesłać SMS-em. Tzw. firmowy, szczególnie ten sejmowy, to wyraz niepospolitej wprost arogancji i hipokryzji. Po tym jak Święta ukradła nam komercja, opłatek ukradli nam politycy. Nie róbcie tego. Proszę Księdza Prymasa żeby nakłonił tychże polityków, żeby tego święta nie brudziły nieszczere życzenia.

Opłatek ma wiele znaczeń. Mała kapsułka z opłatkowego ciasta służąca do porcjowania leków w proszku, impreza przedwigilijna i wreszcie to najważniejsze znaczenie - płatek ciasta, którym się łamiemy, przełamujemy podczas Wigilii.
Ze 20 lat temu, Jurek Sawka szef lokalnej Wyborczej, wykonał taką czynność dziennikarską, taką wersję reportażu uczestniczącego, i wysłał kogoś nieznanego do najważniejszych polityków w mieście , w Wigilię. Chciał się przekonać czy nasi szczecińscy politycy mają ten dodatkowy talerz i czy przyjmą nieznajomego. Nazwisk tych, którzy odmówili, nie ujawnił o ile pamiętam. Honor "elit" obronił "czerwony" Jacek Piechota. I nie ma się co dziwić, bo to przecież harcerz. Taka jest nasza wspólnota. I nie ma się co dziwić, że doszło do tego, do czego doszło.
Nie wiem czy bym tego nieznajomego przyjął. Zależało by to od nastroju, zdenerwowania, które od czasu do czasu towarzyszy ostatnim przygotowaniom. Świadomości, że nie starczyło jednak na wszystko, nawet na te przysłowiowe skarpetki czy czapkę. Czy odruchowo powiedziałbym - nie, to spotkanie rodzinne, przepraszam, ale nie...
Codziennie, przez cały rok można dostać, pierogi z kapustą i grzybami, zupę grzybową, barszcz z uszkami (szkoda, że zakończył swój żywot słynny Bar Kaukaski, nie wytrzymując walki konkurencyjnej - chyba), codziennie mamy święto, są makowce, serniki, karp w trzydziestu przynajmniej odsłonach, śledzie na 123 sposoby, wszelkie ryby w galarecie, marynowane, solone, gotowane, smażone, duszone i wędzone, chrzan, sałatki, ryby w sosie jakiego Grek w życiu nie widział (i lepiej mu go nie pokazywać), kompoty z suszu w kartonach, kutii w sprzedaży chyba nie ma ale jest pszenica, są pierniki, marynaty, żurawina; wszystko mamy i to całe bogactwo jest dostępne praktycznie dla każdego. Czy prosty śledź, z ziemniakiem nie byłby czymś wyjątkowym; może jakieś drożdżowe, samodzielnie upieczone ciasto? I jemioła...i choinka, może raz w życiu - sosnowa...
Czekam na spotkanie rodzinne, czekam na spotkanie z dziećmi, które się rozpierzchły po świecie, na szczęście niedalekim. Czekam na rozmowy, badam co się z nimi dzieje, jakim się posługują językiem, czego się nauczyły... To jedna z nielicznych szans w roku na zapełnienie tego dużego mieszkania. Każde coś przygotuje, może będzie nawet ciasto z dyni. Babcia też.
Albo szczerość, szacunek codzienny, albo dajmy sobie spokój. Nie mówimy ludzkim głosem choć wreszcie powinniśmy, niezależnie od tej wyjątkowej daty. To że brak tego spotkania opłatkowego czy jajeczka będzie może uwierał, jak ósme przykazanie, to dobrze. Po to jest.
Nie znajduję w sobie szczególnego prawa czy poczucia misji żeby akurat teraz snuć takie rozważania. To prawo jest w każdym, może z niego skorzystać albo i nie.

Wojciech Hawryszuk, 20 grudnia 2018