Wojciech Hawryszuk - 1953-2020

Myśli przyłapane - cytaty, komentarze, zapiski...

Zabierz mnie do hotelu jestem nagrzana jak świeży asfalt.

Myśl filmowa amerykańska

W sprawie strajku, zdania społeczeństwa są podzielone. Powtarzane są opowieści imieninowe o trzech miesiącach wakacji i 18 godzinnym tygodniu pracy. I znane w towarzystwie anegdoty o głupich nauczycielach. Przyszedł czas rewanżu za wszystkie krzywdy doznane w szkole i jednocześnie czas ekonomicznej przewagi, niezależnej od jakości otrzymanego kształcenia. Bywa, co jest podkreślane, że przewaga ekonomiczna jest odwrotnie proporcjonalna do ilości czasu przeznaczonego na kształcenie.
Do chóru rewanżystów nie dołączę.

Warto postawić sobie pytanie kontrolne o to, ile czasu sami poświęcamy na pomoc dzieciom w nauce, a następnie warto przemnożyć te godziny przez liczbę dzieci, które nauczyciel ma nauczyć. Nasze, moje dzieci uczyły i uczą się same. Nie wiem co to znaczy spędzać czas na wspólnym odrabianiu lekcji. Na szczęście. 
Ludzie powinni odpowiedzieć na pytanie, oczywiście sami sobie, czy lepiej dawać „korki” dzieciom i za nie płacić, czy zapłacić dobrze dobremu nauczycielowi w szkole? Teraz może zdarza się to rzadziej, ale kiedyś w szkołach uczyli wykładowcy uniwersyteccy. 
Czy warto przy dzieciach wypowiadać się negatywnie o nauczycielu, nauczycielach, szkole, a jednocześnie opuszczać wywiadówki; to tam jest miejsce i czas na rozmowy z nauczycielami. W szkole odwaga rodzicielska słabnie, a rosną pretensje o zbyt dużą ilość słówek do nauczenia. Tak na marginesie. Czy każdy musi znać język obcy? Powinien ale nie musi. Wiele pieniędzy tracimy na osoby, które nie chcą się uczyć tych języków. Po co ten bezradny trud? 

Owsiakowi „dajemy” co roku na Fundację, a co robimy dla swojej szkoły? Jak samorządy organizują pomoc dla nauczycieli i szkół? 
Czy wiecie jak wygląda pokój nauczycielski? Czy szkoła przewiduje miejsce dla spokojnej pracy nauczycieli; a pokój socjalny, pomieszczenie absolutnie potrzebne i dostępne w firmach komercyjnych?

W swojej bogatej historii bywania w szkołach na różnych zebraniach, nie spotkałem zarówno przedstawicieli miasta Szczecin i takoż przedstawicieli kuratorium. Czemu tak się dzieje? Tylko proszę bez kretyńskich argumentów, że ci przedstawiciele nie mają tyle czasu żeby spotkać ze wszystkimi rodzicami. Czasu mają dużo ale ochoty brakuje. Kiedy zupa się wyleje, to i owszem – brygady samorządowe znajdują tak chęci jak i czas. Tak było m.in. przy okazji likwidacji szkół i gimnazjów w Szczecinie.

Są protesty przeciwko propozycji wprowadzenia rad społecznych, które będą oceniać działalność szkoły oraz wykładowców. Dlaczego nie, to nie są przecież prywatne folwarki.

Trudno mieć szacunek do nauczyciela, kiedy ma miejsce może nie tyle powszechna ile zauważalna pogarda dla „nieudacznika”, który nigdzie nie znalazł dobrej pracy, nie zrobił biznesu; nie miał szansy wyboru – poszedł uczyć do szkoły bo musiał. Jest taki jeden humanista, któren założył firmę budowlaną. Dopóki połączał umywalki i rynny jakoś się udawało, ale jak już miał przełożyć instalację odwadniającą, to się nie udało. Nawet kiedyś, publicznie, potraktował swoje wykształcenie pedagogiczne jako okoliczność łagodzącą. Może jest więcej takich co to odeszli ze szkoły i wykształcenie traktują jako okoliczność łagodzącą.

Trudno liczyć na szacunek dla nauczyciela, kiedy gwiazdy, idole, bohaterowie seriali, dziennikarze chwalą się pałami z matematyki czy historii. Częściowo ta publiczna głupota to wina szkoły, a częściowo rodziców. I elit, które w myśl poprawności politycznej, jeno łaskawie uśmiechną się na takie gwiazdorskie dictum, zamiast wyśmiać publicznie ten brak szacunku dla wiedzy, wykształcenia i lekceważenie kindersztuby; od pogardy dla głupków nie chroń nas Panie. 
Nauczyciele uzyskują satysfakcję odłożoną. Wdzięczność przychodzi z wiekiem i z czasem. Ja niestety nie zdążyłem Im wszystkim podziękować. I niestety już nie podziękuję. Jest taka zadra i taka pamięć we mnie. Dlatego muszę o tym napisać.
Huku bicia się we własne i cudze piersi nie słychać. Słów solidarności, poza wyjątkami, też nie słychać. Mapy narodowej hańby czyli mapy strajków szkolnych straciły na atrakcyjności, nawet w oczach mediów. Kiedy już „kropki strajkowe” z map zaczną znikać, to pokażecie co się dzieje czy nie, siostry i bracia w mediach?

Misja to misja, a przyzwoitość społeczna to jak się okazuje jest hobby; taki konik. Każdy ma do niego prawo, państwo czasem, w miarę możliwości, jak co zostanie, wspiera NGO i hobbystów i „koniarzy”. Bo przyzwoitości państwowej jeszcze nie ustanowiono, obywatelska często w przyrodzie występuje, nie jest na skraju wyginięcia – to prawda – ale jest jej zbyt mało, żeby obyczaje „z dobrej rodziny”, z tej czy innej kindersztuby przenieść do salonów i gabinetów politycznych. 
Angielska arystokracja i angielskie obyczaje społeczne nie zaradziły nic przeciwko kłamcom i sprzedawczykom (to że część została przekupiona jest oczywiste). Ani partie, ani inne organizmy społeczne nie zaradziły głupocie obywateli i niepoczytalności brytyjskich mediów. Czwarta władza nie bardzo wiedziała co ma zrobić z tą swoją władzą nad angielskimi duszami. Postanowiła obiektywnie milczeć.
Wiele przed nami, również takich „breksitów”, politycznych łgarzy i sprzedawczyków; Wielka Brytania to niewielka wyspa ale dobrze zaopatrzona w kolonialne dobra. Nie byliśmy kolonizatorami i tak już pozostanie. Mieliśmy swoich niewolników, naszych rodaków. Nie wiadomo co gorsze, swój niewolnik zza miedzy, czy ten z Afryki.

Szanujmy nauczycieli, to i nas ktoś kiedyś uszanuje. Nie istnieją bogate państwa biednych ludzi. Poza naszym.

Czy do pomyślenia jest żeby premier co tydzień latał i jeździł z cała obstawą do domu? Albo minister, marszałek był dowożony na odległość kilkuset kilometrów i to codziennie. Co to za „magnacka” rozrzutność; przypominam, czytelniku, obiad u księcia Lubomirskiego („Potop”?), który rozbił na głowie kielich kryształowy o wartości kilku wsi czy kluczy. Na szczęście rozbił na swojej. I to był jego kielich.
Ta rozrzutność polskiego, polskich rządów nikogo nie kłuje w oczy. Kiedy 30 lat temu wiceminister jeździł rowerem do pracy, to się z niego wyśmiewano. Waldemar Pawlak miał to nieszczęście, że podróżował „Polonezem ” jako premier. Znalazło się wyjście z sytuacji, pokusa zniknęła: nie produkujemy „Polonezów”. 
Jak to ustalić ile się tym nauczycielom należy? A innym, co z innymi; może są to te elementy, które należy usunąć? Ale jak? Zniechęcić do Polski, do szkoły, do misji, do przyzwoitości; zlekceważyć? Tak, lekceważenie przynosi rezultaty. Dziś ich, jutro nas. No i trzeba się będzie powoli zbierać.

Czas na szacunek, a nie na kpiny.

Mamy szansę, bo jeszcze jesteśmy głodni. I nienasyceni. Ale to co wiemy to za mało żeby ów głód zaspokoić. I żeby każdy miał swoją szansę.
Czasu coraz mniej, gadamy i gadamy, i jakoś obok tematu. 
To ile im mamy dać, ile mają zarabiać?

Wojciech Hawryszuk 9 – 15 kwietnia 2019