Wojciech Hawryszuk - 1953-2020

Myśli przyłapane - cytaty, komentarze, zapiski...

Taktyka sytuacji, a nie taktyka pozycji.

Mirosław Trzeciak O szkoleniu piłkarzy w lidze hiszpańskiej i tego efektach. Euro 2012 Hiszpania - Irlandia, 14 czerwca, TVP1

Obrazy pierwsze zachowują pamięć rzeczywistą. Po latach, kiedyś tam, zobaczyłem wysoką dziewczynę w kolorowym, puszystym, długim swetrze. Wcześniej była małym dzieckiem, które nie chciało jeść. Przywozili ją do mojej Mamy żeby karmiła niejadka. Tylko tak ją pamiętam. Mama była z niej dumna, to było widać.

Zadzwoniła po śmierci ciotki Haliny, swojej Matki. Miałem wtedy dwa pogrzeby, dwie godziny różnicy, ciotki i kolegi z klasy. Oczywiście na cmentarzu, bo gdzie mogą się spotykać kuzyni; gdzie po latach mogli spotykać się kuzyni? Dwa lata temu na pogrzebie jej Mamy. Ale tak naprawdę zapamiętam ten sweter, i ciemne, odziedziczone "rodzinne"oczy, właśnie po Matce. Taką samą postać, takie same oczy odkryłem u córki Janka syna Tadeusza, która wróciła z Japonii po trzech miesiącach. Córka Małgośki podobna do Matki i Babci
Dwa lata temu te pogrzeby w mojej Ostrowi.
24 października Małgośka znikła na Wólce Węglowej, pod warstwą żółtego, mazowieckiego piasku, Małgośka, kuzynka. Początek uroczystości był jak zwykle kościelny, a koniec niezwykły. Niezwyczajny - na coś wszyscy czekali, nie rozchodzili się; nikt nie pytał co się stało, dlaczego ten ..., i Mariusz wyciszony, spokojny. Trudno pozbierać myśli, a tu nagle Freddi, Pink Floyd, coś jeszcze, jakaś ballada - w sumie trzy kawałki; pewnie słuchali tego razem. Może się tak umówili.
Łopatom, sznurom, temu cmentarnemu szurgotowi towarzyszyło "Brzmienie Ciszy" Simona grana na trąbce. Te dźwięki w jesiennym, nieco zamglonym powietrzu, bezpośrednio, rozchodziły się łagodnie.
Małgośka spowodowała, że spotkałem kuzynów. Pokrewieństwo dalekie, nasi pradziadowie, Kazimierz i Urban, byli rodzonymi braćmi, później przyjaźniły się ich córki, Stanisława i Anna, ciotka Andzia.
Jej córka Joanna, kiedy żegnaliśmy się, powiedziała, że trzeba coś zrobić żebyśmy się nie spotykali wyłącznie na pogrzebach. Chciałbym ich poznać a przede wszystkim - porozmawiać. Ciekawe losy tych Ostrowiaków, dalekich kuzynów i niekuzynów. Inżynier na budowie metra, kancelaria Prezydenta, maklerzy giełdowi, specjaliści w ministerstwie sprawiedliwości, oficerowie, urzędnicy w rządowych agencjach, piekarze, biznesmeni, kupcy. Nie ma już tej ziemi Dziadka Czesława i Andzi, nie ma żadnego rolnika.
W Ostrowi - pan Wiesław, który opiekuje się naszymi rodzinnymi grobami, dziadków i pradziadków. Cmentarz w Ostrowi traci historię i tajemniczość, wycinane są wielkie, stare drzewa. Przy czym ten stary cmentarz zachował jednak spokój. Pan Wiesław był inkasentem i pobierał opłaty za elektryczność. Zna całe miasto i do tej pory pamięta gdzie mieszkali najważniejsi mieszkańcy. Na przykład jeden z fotografów, w bloku na rogu Małkińskiej i Kościuszki.
Z Jackiem wspominaliśmy "naszą" ulicę Kościuszki i tamy jakie budowaliśmy na spływającej po deszczu wodzie; burza przechodziła dalej, deszcz padał coraz mniejszy a woda szorowała i my ją zatrzymywaliśmy przy pomocy tam z piasku. Były też inne tamy budowane przez Zdzisława i jego braci. Konkurencyjne, co prowadziło do wojen o wodę.
Rotmistrz Pilecki, który wg Darka (Darek wie ponieważ żona Rotmistrza była spokrewniona z Darka Matką) był co prawda w Ostrowi dwa dni jednakowoż okazał się bohaterem bardzo miastu potrzebnym. Jest Muzeum Rotmistrza za Ogródkiem Jordanowskim, przy ulicy Warszawskiej. Moja Matka twierdzi, że mieszkał dłużej i z Ostrowianką się ożenił. Co oznacza, że "wżenił się" w Ostrów.
Lubię te rozmowy w Ostrowi. O krowach prowadzonych na wieczorny udój z łąki nad "dołkiem", gdzie do wymion krowich czepiały się pijawki, gdzie było zatrzęsienie kijanek i żab. A było to miejsce naszych letnich kąpieli.
Dzieciństwo wśród Wujowych nutrii, pachnącego siana, bażantów, papużek falistych, pantarek czyli perliczek, kur, kaczek, gęsi, krów pachnących mlekiem i Dziadkowych królików.
Mamy innego, ważnego bohatera - to kardynał Stefan Wyszyński, który pochodził z Zuzeli, małej wsi niedaleko Ostrowi. W koszarach, w Komorowie wychował się Ernest Bryll. Jakoś nie był uważany za moich szkolnych czasów.
Ginie powoli Ostrów parterowych, drewnianych chałup, miasto od 40 lat duszą nowe, wysokie bloki przy głównej ulicy. Nie jestem za taką "wielkomiejską prowincją". Ni przypiął, ni wypiął. Wystarczyłoby jedno piętro, jak w Wilnie.
Trudno zbierać myśli.

Wojciech Hawryszuk, 27 października 2019