* Wałujew wygrywa z Holyfieldem * Robaki lodowe * Równina Denali i góry Alaska * Węgry 56 * Pacewicz i Rymanowski * Koncert orkiestry "Amadeus" Agnieszki Duczmal * I Wigilia ... * Przed Nowym Rokiem * Wielka Niebieska Voliera i wielka leszczynowa gałąź * Czy to Pani dziecko? *
21 grudnia
Wałujew wygrywa z Holyfieldem, niesłusznie, niezasłużenie, słowem świństwo sędziów i biznesu bokserskiego. Szczególnie biznesu.
Robaki lodowe na lodowcach Denali, Alaska, gdy temperatura przekroczy 4 st Celsjusza po prostu się roztapiają.
Jak zwykle decydują ludzie. Jerzy Owsiak przyjeżdża do Szczecina ze względu na sztab Ani Drozdowskiej. Beata Mazurek, posłanka PIS urodziła się w Ostrowi Mazowieckiej, w moim rodzinnym mieście.
Film o działalności CIA podczas zimnej wojny w Europie. Węgry 56. Jaka część tego scenariusza mogła się zrealizować 13 grudnia 1981 roku? Nie dowiemy się, i nikt nam tego nie powie. Kiedyś pojawią się takie kwity, w których czarno na białym będzie napisane, za jakieś lat 50 lat. "Wszyscy mamy węgierską krew na rękach." - agenci CIA w Waszyngtonie. "Spec odchodzi na emeryturę, czuje się odpowiedzialny na śmierć tysięcy ludzi. Nie daje sobie wytłumaczyć, że to nie jego wina." Podejrzewam, że to rzadkie podejście do historii.
Pacewicz i Rymanowski. Przypadkowo wpadłem na tę awanturę o nic. Rymanowski Bogdan dostał tytuł najlepszego dziennikarza. Pacewicz pyta - dlaczego? >>Pseudodziennikarze występują z nimi w symbiozie. Zamiast zapraszać fachowców, którzy objaśnialiby rzeczywistość, oddają czas antenowy politykom, by walili się po głowach. Dostają za to od polityków szacunek wyrażający się przymilnym "panie redaktorze".<< Dlaczego zauważył tę symbiozę mszycowo-mrówkową dopiero teraz? Toż to widać gołym okiem. A kolesiostwie dziennikarsko-politycznym, w którym Piotr Pacewicz bierze z lubością udział. Zachęcam do przeczytania tekstu na tej stronie "O czym szumią wierzby". Nie żeby zaraz mówić, a nie mówiłem. I co z tego tak naprawdę, że mówiłem... Po prostu tekste jest niezły, co tu dużo mówić... Ale dobrze, że ktoś o tym napisał. >> I tak rozkręca się karuzela obelg, która przesłania, o co w polityce w końcu chodzi. Nie ma miejsca na pytanie, co ma sens, co jest dobre, co mądre, co szlachetne. Takie rzeczy marnie się sprzedają. Dlatego jest ich coraz mniej, więc sprzedają się jeszcze gorzej. Publiczność, słuchając na okrągło tego magla rozleniwia się: Po co tyle myśleć, zwłaszcza jak człowiek zmęczony po całym dniu pracy? << Detale w linku poniżej .... http://wyborcza.pl/1,76842,6079642,Rymanowski___niedziennikarz_roku.html
I coś przyjemnego na zakończenie dnia - Koncert orkiestry "Amadeus" Agnieszki Duczmal. Zawsze podziwiam, od Famy to sie nie zmiania, kiedy Ją zobaczyłem i uwierzyłem, że młodzi ludzie mogą robić rzeczy wielkie. I zostało mi to do dziś. Ale nie każdy młody człowiek, i nie dlatego, że jest akurat młody.
23 grudnia
Tydzień ostatni.
Wczoraj film o budowaniu mostu w Bangkoku. Albo autor filmu oszalał, albo rzeczywistość jest rzeczywista. Okazuje się, że wielka inżynierska konstrukcja jest budowana przez niewykwalifikoanych robotników , którzy nie znają języka. Do tego na częstotliwości operacyjne krótkofalówek wchodzą taksówki miejskie i statki. Kierownictwo budowy nie zauważą, pozostawionych przez poprzednie ekipy rusztowań i musi wykonywać różnie dzikie manewry. Ale czas wykonaniu dwóch mostów (rzeka robi pętlę) imponujący - pół roku.
24 grudnia
Niniejszym donoszę panie Tardijewicz iż galareta się nie zsiadła, pewnie przez cytrynę i marynaty. A może przez coś innego. Zlewamy i zalewamy od nowa. Żelatyna zapewne od Zowczaka z Brodnicy.
Mam dyżur w pracy. Do tej pory zaledwie jeden fax. Właściwie taki dyzur, to lepiej dla rodziny. żona spokojniejsza, i tak będzie dobrze, a po co chłop w domu - nie wiadomo.
Babcia jest prowadzana po mieście, żeby można było dać Jej niespodziankę dostyć dużą i wymagającą montażu.
Papugi dalej się gniewają.
Zostało obsadzenie choinki, zlepeinie pierogów, ugotowanie kompotu, usmażenie karpia i żeby się zsiadłam ta galareta.
I poczta do wszystkich znajomych, ale to po kolacji. Znalazłem stację z LA, która nadaje "starzyznę" zupełni mi nie znaną. Przy starej muzyczce wyślę listy, powoli, do każdego oddzielnie. Może Pasterka w tym roku - powinienem.
27 grudnia
Na pasterce byłem.
Zwykle nerwową atmosferę wprowadzało podczas Wigilii zapomnienie w postaci braku na stole chleba albo chrzanu. U nas zdarzyły się dwa zapomnienia: zapomniano zrobic kutii oraz połozyć sianka. Sianko, z czerwcowych sianokosów, zostało zapobiegliwie przywiezione aż z Czaplinka, a pszenica zakupiona została w markecie.
Czy można wobec opętańczego konsumeryzmu, wprowadzić obyczaj skromnej wigilii? Ten jeden raz w roku, zjedzmy właśnie skromniej. I to nie jakaś wydumana skromność "z wisienką" z hotelowej restauracji rodem... Tylko taka frnciszkańska, zauważalnie poniżej średniej krajowej. Kiedy adwent był prawdziwym oczekiwaniem, obfitość na świątecznych stołach była zrozumiała. Ale teraz "weekendem " jest każdy dzień w mieście, jak na Florydzie nie przymierzając.
28 grudnia
Spotykasz w święta ludzi z niezwykłymi problemami. Przyjeżdżają z bardzo daleka, ale sprawy jak u sąsiadów. Miłość, niezrozumienie, strata, żona, matka, dzieci, rodzice. Nawet łzy. Czy to jest takie świąteczne płakanie? A jeżeli tylko świąteczne, bo nie ma innych dni na to przeznaczonych? Czy jakiś naród, jakieś plemię obchodzi święto płaczu? W święta wszystko się może zdarzyć, i wszystko musi się mieścić.
30 grudnia
W Sławie wycinają stuletnie kasztanowce. Szkoda tych drzew. Poszerzają drogę. Nie kasztany przecież.
Znaleźliśmy z Ulim leszczynową gałąź w lesie. Gałąź dla papug jest dobrym wynalazkiem. Pojawił się też w przedostatnik dniu roku chomik, nazwany Dzikarem, o złowieszczym wyglądzie chomika. Właścicielka, Janeczka, sporządza różne zabawy. Jest kolejna żółta papuga, bo jasnoniebieska odeszła do Wielkiej Niebieskiej Voliery. A niestety nie mieliśmy węgla żeby tej co odeszła pomóc..
To jutro mamy Sylwestra...
Zastanawiam się, czy ujmuje mnie czar Marka Kondrata. Raczej już nie.
31 grudnia
Okazuje się, że wystarczy przejść się w Sylwestra ul. Wojska Polskiego, żeby spotkać ludzi, których nie widziało sie kilkanaście, w jednym przypadku kilkadziesiąt chyba lat. A w końcu własna córkę Teresę. Ale juz bułki kawiarki nie uswiadczysz. Coś za coś.
Waldemar Malicki zaskoczył mnie znowu. Zaczyna od marudznia, że trudno współpracować z sopranistkami, Renata Drozd na myśli Maestro, ponieważ nie mogą się zdecydować, co mają zaśpiewać. W końcu dochodzi do tego (Maestro), że pani Renata jest w ciąży. Pytanie zabrzmiało: "Czy to Pani dziecko?".