(18) 17 sierpnia 2006 11:44 Byc jak Tom Kruz czy ktos taki
znowu Pekin
Hi, hi.
Spóźniliśmy sie na pociąg.
Powiedziano nam ze 40 min
taksówką wystarczy żeby dojechać na zachodni dworzec (do
tej pory korzystaliśmy z centralnego). Nie wystarczy!
Myślę sobie: "To
nie Pekin to Meksyk", ale natychmiast krzyczę do Jonasza, że
teraz będzie jak w filmach z Tomem Kruzem czy kimś takim.
-
"Dasz radę?"- "Dam!"- "Trzymaj sie
tuż za mną, nie daj się rozdzielić, w razie czego krzycz! Ja
toruje przejście."
Na dojście do kładki stracimy jakieś 7
minut. Nie ma rady, skaczemy przez drogę. Na widok dwóch
skaczących bohaterów. Ruch zamiera na ułamki sekund (jak w
matriksie czy w czymś takim). Wykorzystujemy to i pierwsza jezdnia
pokonana. Z druga idzie nam równie łatwo. Po drugiej stronie
jest juz gorzej. Miliard Chińczyków (może dwa - za szybko
biegliśmy by dokładnie policzyć) kręci sie bez sensu i celu
blokując nam drogę. Przeraźliwy okrzyk bojowe wydobył się z
naszych gardeł. "Przepraszam!!!".
Chińczycy w
popłochu czmychają na boki. Ale dokąd biec. Plątanina kas,
przejść, wyjść, zejść, schodów, istny labirynt. Wpadamy
do jednej z kas biletowych. Błąd. Trzeba zaciągnąć języka.
Widze faceta w białej koszuli, może coś mówi po angielsku.
Dopadam gościa. Krzyczę do niego: "PLAAATFORM".
Przyciśnięty przeze mnie tylko coś wycharczał niezrozumiale.
Biegniemy dalej. 34 kilo plecaka okazuje się, że nic nie waży.
Prujemy do przodu. Ktoś pokazał, że trzeba na dół. Błąd.
Jesteśmy w supermarkecie.
Znowu do góry. Jonasz przezywa
chwile zwątpienia: "Przepadnie 400 yuani, ostatnie nasze
pieniądze." Ryczę: "Damy rade!" I bieg. Chińczycy
padają jak muchy, wyrąbujemy przejście i naprzód. Huk,
świst, szczek, odgłosy walki, jęk rannych. Na boki lecą torby,
tobołki, pakunki. Siejemy spustoszenie (podobno ktoś słyszał
polskie przekleństwa - czego to ludzie nie wymyślą?). Wreszcie
jest! Jest wejście na perony. Do obowiązkowej kontroli bagażu
długa kolejka ludzi wszyscy stoją w rzędzie metalowych barierek.
Tak jak morze rozstąpiło się przed Mojżeszem, tak kolejka
ustąpiła przed moim:"PRZEPRASZAM!!!" Jeszcze tylko
policjant próbuje nas przekonać byśmy położyli bagaże na
taśmę. Długo nie popróbował. Przystawiam mu bilet pod nos i krzyczę "Pociąg nam odjeżdża!" Biegnę. Kontem oka
widze jak się nam kłania. Przed nami wielka tablica z numerami
pociągów. Zapytany chińczyk rysuje jakieś znaki w
powietrzu. Gnamy długim korytarzem. Pot leje sie z nas. Zostawiamy
za sobą mokre ślady. Nagle. K117. Na jednej z hal widnieje napis:
K117 (numer naszego pociągu). Wpadamy na halę. Tysiące Chińczyków
karnie czekających by wejść na swój peron: przerywa
rozmowy, przestaje jeść zupki chińskie, popijać herbatę ze
słoików. Cisza. Wszyscy patrzą na nas. Podchodzimy do
kobiety, która zza lady strzeże porządku na hali. Cisza.
Nawet mucha zastygła w locie. W zwolnionym tempie wyciągam rękę z
biletem w stronę strażniczki porządku. Unosi rękę do góry
jakby to samolot odleciał. W rozpaczy zarpię kraty zagradzające
drogę na peron. Zabrakło 8 minut.Bilet udało się
podstemplować tak ze jutro jedziemy 11.29. Ale nie tylko nie mamy
półki do leżenia (trochę za dużo sobie życzą za ta
wygodę) ale przepadła tez rezerwacja na "twarde siedzenie".
Na stojąco. 40 godzin. Może ktoś z was ma znajomości w chińskim
ministerstwie transportu?Jacek pyta o Chinki. No cóż
Jacku. Gdy w pociągu pewna Chinka powiedziała do mnie: "najst
tu mitiu." Nie pozostało mi nic innego jak zgrabnie jej
odpowiedzieć: "mi tu."
"Pekin jest jak Warszawa.
Pełno tu budek z chińskim żarciem"
Janek Turkowski
dołączył do osób wspierających naszą wycieczkę.
Podobno
również Pan Mareczek W Londynie sie stara. Dzięki.
jonasz i romek z misiami z
podrozy
P.S.
Jonasz pyta: Co to jest haiku? Może ktoś
umie mu wytłumaczyć? Może jakiś przykład?
Pekin jest
piękny jajko marynowane smaczniejsze