Wojciech Hawryszuk - 1953-2020

Myśli przyłapane - cytaty, komentarze, zapiski...

 

Dworzec Szczeciński nawet po modernizacji będzie wciąż za małym butem, ale tak naprawdę będzie to kapeć.

 

Pan Budnik Ale po co nam duży dworzec?

(18) 17 sierpnia 2006 11:44 Byc jak Tom Kruz czy ktos taki

znowu Pekin
Hi, hi. Spóźniliśmy sie na pociąg.
Powiedziano nam ze 40 min taksówką wystarczy żeby dojechać na zachodni dworzec (do tej pory korzystaliśmy z centralnego). Nie wystarczy!

Gdy było 2 minuty do odjazdu, taksówka zatrzymała się w miejscu gdzie od dworca oddzielała nas dwupasmowa droga przedzielona wysokimi barierkami. W oddali kładka, na niej czarno od ludzi. Po drugiej stronie ogromny budynek dworca (nie widziałem jaszcze tak wielkiego). Jonasz powtarza: "Może zegarek źle chodzi, może pociąg później odjedzie".

Myślę sobie: "To nie Pekin to Meksyk", ale natychmiast krzyczę do Jonasza, że teraz będzie jak w filmach z Tomem Kruzem czy kimś takim.
- "Dasz radę?"- "Dam!"- "Trzymaj sie tuż za mną, nie daj się rozdzielić, w razie czego krzycz! Ja toruje przejście."
Na dojście do kładki stracimy jakieś 7 minut. Nie ma rady, skaczemy przez drogę. Na widok dwóch skaczących bohaterów. Ruch zamiera na ułamki sekund (jak w  matriksie czy w czymś takim). Wykorzystujemy to i pierwsza jezdnia pokonana. Z druga idzie nam równie łatwo. Po drugiej stronie jest juz gorzej. Miliard Chińczyków (może dwa - za szybko biegliśmy by dokładnie policzyć) kręci sie bez sensu i celu blokując nam drogę. Przeraźliwy okrzyk bojowe wydobył się z  naszych gardeł. "Przepraszam!!!".
Chińczycy w  popłochu czmychają na boki. Ale dokąd biec. Plątanina kas, przejść, wyjść, zejść, schodów, istny labirynt. Wpadamy do jednej z kas biletowych. Błąd. Trzeba zaciągnąć języka. Widze faceta w białej koszuli, może coś mówi po angielsku. Dopadam gościa. Krzyczę do niego: "PLAAATFORM". Przyciśnięty przeze mnie tylko coś wycharczał niezrozumiale. Biegniemy dalej. 34 kilo plecaka okazuje się, że nic nie waży. Prujemy do przodu. Ktoś pokazał, że trzeba na dół. Błąd. Jesteśmy w supermarkecie.
Znowu do góry. Jonasz przezywa chwile zwątpienia: "Przepadnie 400 yuani, ostatnie nasze pieniądze." Ryczę: "Damy rade!" I bieg. Chińczycy padają jak muchy, wyrąbujemy przejście i naprzód. Huk, świst, szczek, odgłosy walki, jęk rannych. Na boki lecą torby, tobołki, pakunki. Siejemy spustoszenie (podobno ktoś słyszał polskie przekleństwa - czego to ludzie nie wymyślą?). Wreszcie jest! Jest wejście na perony. Do obowiązkowej kontroli bagażu długa kolejka ludzi wszyscy stoją w rzędzie metalowych barierek. Tak jak morze rozstąpiło się przed Mojżeszem, tak kolejka ustąpiła przed moim:"PRZEPRASZAM!!!" Jeszcze tylko policjant próbuje nas przekonać byśmy położyli bagaże na taśmę. Długo nie popróbował. Przystawiam mu bilet pod nos i krzyczę "Pociąg nam odjeżdża!" Biegnę. Kontem oka widze jak się nam kłania. Przed nami wielka tablica z numerami pociągów. Zapytany chińczyk rysuje jakieś znaki w  powietrzu. Gnamy długim korytarzem. Pot leje sie z nas. Zostawiamy za sobą mokre ślady. Nagle. K117. Na jednej z hal widnieje napis: K117 (numer naszego pociągu). Wpadamy na halę. Tysiące Chińczyków karnie czekających by wejść na swój peron: przerywa rozmowy, przestaje jeść zupki chińskie, popijać herbatę ze słoików. Cisza. Wszyscy patrzą na nas. Podchodzimy do kobiety, która zza lady strzeże porządku na hali. Cisza. Nawet mucha zastygła w locie. W zwolnionym tempie wyciągam rękę z  biletem w stronę strażniczki porządku. Unosi rękę do góry jakby to samolot odleciał. W rozpaczy zarpię kraty zagradzające drogę na peron. Zabrakło 8 minut.Bilet udało się podstemplować tak ze jutro jedziemy 11.29. Ale nie tylko nie mamy półki do leżenia (trochę za dużo sobie życzą za ta wygodę) ale przepadła tez rezerwacja na "twarde siedzenie". Na stojąco. 40 godzin. Może ktoś z was ma znajomości w chińskim ministerstwie transportu?Jacek pyta o Chinki. No cóż Jacku. Gdy w pociągu pewna Chinka powiedziała do mnie: "najst tu mitiu." Nie pozostało mi nic innego jak zgrabnie jej odpowiedzieć: "mi tu."
"Pekin jest jak Warszawa. Pełno tu budek z chińskim żarciem"
Janek Turkowski dołączył do osób wspierających naszą wycieczkę.
Podobno również Pan Mareczek W Londynie sie stara. Dzięki.

jonasz i romek z misiami z  podrozy

P.S.
Jonasz pyta: Co to jest haiku? Może ktoś umie mu wytłumaczyć? Może jakiś przykład?

Pekin jest piękny jajko marynowane smaczniejsze