Wojciech Hawryszuk - 1953-2020

Myśli przyłapane - cytaty, komentarze, zapiski...

Uszczypliwości mają to do siebie, że są zazwyczaj ze strony osób, które są sfrustrowane. Myślę, że Władysław Kosiniak-Kamysz w sposób mało elegancki zabiega dzisiaj o głosy
Paweł Mucha, 1 marca (12:04) 2020

czas + 7 godzin od czasu polskiego.
W powodu cen biletów nie zdecydowaliśmy się jechać koleją transsyberyjską.
W Moskwie mówiono nam, że to beznadziejna sprawa. Ale ruszyliśmy. Z  myślą, ze moze w połowie drogi przesiądziemy się w  pociąg.

Poszło nieźle. 6 dni. Ale było ciężko. Stop poprawnie, ale pogoda dala w kość. Drugiego dnia pod Nowogrodem, gdy spaliśmy pod tirem zalała nas ulewa. Wszystko mokre. Deszcz, zimno, wiatr, +9 stopni. Gdy łapaliśmy Jonasz był ubrany we wszystko co mieliśmy. Ja miałem tylko koszule i stałem w krótkich spodenkach (i to był sposób na stopa, bo kierowcy zatrzymywali sie zapytać się czy mam długie spodnie). Gdy mijaliśmy Ural czuliśmy sie jak zesłańcy. Jonasz pomimo małych zwątpień trzymał się nieźle. Dał rade - maładioc!
Rosja to przestrzenie. Wielkie rzeki. Wołga, Irtysz, Ob, Jenisiej. Jonasz kwitował: "Odra jest większa".
Lasy. Wszędzie brzozy. Wioski jak sprzed stu lat. Drewniane domki, a przed nimi poukładane brzozowe kawałki drewna na opał, na zimę. Drogi pomimo, że główne często nie miały asfaltu. Jak z folderu turystycznego.
Ale najważniejsze to ludzie. Siergiej kierowca, z którym jechaliśmy trzy dni. śpiewał nam Wysockiego. Mówił, że ma w domu 20 taśm szpulowych Włodzimierza Siemionowicza.
Jeden z  kierowców przewiózł nas 400 km i powiedział gdy weszliśmy do kabiny: "zamarzlibyście". Gdy wysiadaliśmy: "szczesliwa. Doswiedania." I nic więcej. 400 km!
Kierowca 30 letniej rozsypującej się Lady z dziurami w podłodze pędził, że zamykałem oczy i trzymałem się fotela. On częstował wódką.
Nawet królowe przydrożnych jadłodajni, w  upiętych w przedziwny sposób włosach (zgodnie z panującą tu modą), na których obliczach uśmiech nie gościł od czasów uczestnictwa w pionierskch czynach (a było to dawno), na widok Jonasza oblicz ich rozpromieniały się. I mówiły: "Kak taka mała myszeńka w taki daleki świat".
Nocą w jednym samochodzie grało rosyjskie radio. Nagle Seweryn Krajewski śpiewa : "bo za jedna, sina dala, druga dal(...) nie spoczniemy...". Kierowca radio na maxa, my śpiewamy i skaczemy razem z Sewerynem. Nigdy bym nie przypuszczał, że tak się będę cieszył na tego wykonawcę. Wzruszenie i emocje jak na mistrzostwach graliby "mazurka".
Na jednej ze stacji benzynowych spotkaliśmy parę ze Szczecina, która przyjechała na motorze.
W Irkucku śpimy w polskim kościele.
Jutro kończy się nam wiza, na granicy z Mongolią będziemy pojutrze czyli spóźnieni jeden dzień.
Kolejny list z Ułan Bator pewnie za tydzień.
Widzieliśmy że nowa osoba wspomogła nasza wycieczkę (zwłaszcza permit do Tybetu).
Wszystkim bardzo dziękujemy. Miło bardzo dostawać listy. Przepraszamy, że nie zawsze odpisujemy. Na internecie jesteśmy bardzo krotko. Ale dzięki za wszystkie listy. Bardzo nam miło.

jonasz i romek z misiami z podrozy

28 lipca 2006 13:14