Wojciech Hawryszuk - 1953-2020

Myśli przyłapane - cytaty, komentarze, zapiski...

W tej chwili w Sejmie mamy ponad 100 zawodowych polityków, którzy tam są od ponad 20 lat. Oni są zupełnie oderwani od życia, skupiają się tylko na walce politycznej.

 

Prof. Witold Jerzy Kieżun „Polski samorząd jest błędnie zorganizowany we wszystkich elementach” Dodajmy - 100 niewykształconych przeważnie osób od 25 lat decyduje o naszej przyszłości. http://www.portalsamorzadowy.pl/pliki/img71272.html. 22 czerwca 2015

Beczka była toczona około 1 kilometra i trzeba było znaleźć odważnego, wrażliwego, bez kompleksów i zahamowań, silnego w ręcach i ambitnego, do tego ślepego jak kret „leszcza”, który taka beczkę samodzielnie otworzy. Mnie też to przypadło jednego roku w udziale. Ale człowiek szybko otwiera beczkę tylko raz. Atmosfera przyjemna, piwo odpowiednio spienione, i blady świt, i na piechotę do akademików Politechniki.
Lata 70-te

To bardzo stare czasy. Z pewnością ta impreza była najlepszym, najbardziej spontanicznym świętem studenckim w Szczecinie. Gdzieś pewnie są zaproszenia i inne druki ulotne z programem; były koncerty , kabaretony i najważniejszy turniej wydziałów. Pierwsze skrzypce – kabaret „Indyk” -Bob, Jersey i Mufka. Prowadzenie i taniec erotyczny solo – Bob. Tak zdolny, że mógł bez rury. A jakże. „Indyk” - wystarczająco dowcipny, ale nie dość pracowity, bardziej grupa towarzyska niż zawodowa artystyczna. Szkoda, bo rolnictwo dałoby sobie radę bez nich. I daje sobie radę do tej pory. Jeżeli chodzi o kabarety, to oni byli pierwsi w Szczecinie, później kabaret Wojtka Kunstmana i kolegów z BM Politechniki, a pod koniec lat 70-tych pojawiła się grupa „Bez Trzymanki” Leszka Piotrowiaka. Piotrowiak – to Piotrowiak. Ad rem czyli ad AR – owoż występowali Bracia Pomianowie z Wrocławia; już nie powiem co sobie myślałem o piosence o hiacyntach w imieniny matki. Bob był i jest nimi zafascynowany, i niech sobie będzie. Po zakończeniu zmagań, tak na oko ok. 22.00, a to dopiero początek nocy w Maju, wygrana w turnieju beczka z piwem była toczona z Wydziału Rolniczego przy Słowackiego, do akademików na ul. Judyma do klubu „Labirynt”. Słowackiego, Pawła VI (ale wtedy to jeszcze nie była Pawła VI), Rewolucji Październikowej, Arkońska, Broniewskiego pod górkę i Judyma. W tym klubie jeden z bardzo zdolnych studentów AR namalował kopię słynnej „Guerniki”; na ścianie 2,5 x 4 m. Beczka była toczona około 1 kilometra i trzeba było znaleźć odważnego, wrażliwego, bez kompleksów i zahamowań, silnego w ręcach i ambitnego, do tego ślepego jak kret „leszcza”, który taka beczkę samodzielnie otworzy. Mnie też to przypadło jednego roku w udziale. Ale człowiek szybko otwiera beczkę tylko raz. Atmosfera przyjemna, piwo odpowiednio spienione, i blady świt, i na piechotę do akademików Politechniki. Ptaki szaleją na działkach. Najciekawsze zawsze były te turnieje wydziałów, które odbywały się przed gmachem Wydziału Rolniczego; zaangażowani studenci, Profesura, Dziekani i Rektorzy. Takiej imprezy w mieście Szczecin rzeczywiście nie było. Nie wiadomo dlaczego Turnieju Wydziałów nie było na Politechnice, gdzie studenci identyfikowali się ze swoimi wydziałami, podkreślali ich specyfikę i wymyślali żarty o „konkurencji”. Ale tylko Architektura, raczej Budownictwo organizowało Dni Wydziału. I niezapomniany dziekan Mickiewicz, dusza człowiek. I dosłownie teraz i w przenośni.