* Andrzej Łazowski * Matki Solidarności - die Geschichte entluegen * Wyspa Pucka * Kanarki, myszy i czarne skrzynki * Brak entuzjazmu w Moskwie *
20 września
Andrzej Łazowski zajmuje się Szczecinem jak potrafi. W tym zajmowaniu się naszym miastem, a sekunduje mu Antoni Sobolewski, którego poznałem jako wolontariusza szkoły Włodzimierza Puzyny. Łazowski fotografuje, pisze i wydaje. To chyba właśnie On wyprowadził historyczną fotografię szczecińską na ulicę, a konkretnie na plac Armii Krajowej przed magistrat. Bez wielkich pieniędzy "ogarnia" czas i tożsamość naszego miasta. Dyskusje, które inicjuje nie są rocznicowe, a na temat.
Matki Solidarności - die Geschichte entluegen w Poczdamie. Tym razem Łazowski i Sobolewski rozmawiają z sąsiadami. Taka rozmowa w okolicy 17 września o ludzkiej odwadze jest potrzebna, szczególnie w Poczdamie. Była już w Greifswaldzie, będzie także w Schwerinie. Być może bohaterki wystawy i sama wystawa powinny się spotkać z naszymi sąsiadami w Norymberdze. W ramach poczdamskiego spotkania, zorganizowanego z pomocą Deutsch-Polnisches Gesellschaft odbył się panel dyskusyjny z udziałem Matek - Marii Zarzyckiej, Iwony Rosolak-Bieńkowskiej, Krystyny Bodnar (napisała broszurę - "Jak się zachować na Małopolskiej?" - zdaniem pracowników SB niepotrzebnej, bo oni wiedzieli jak się tam zachowywać) i naukowców niemieckich prof. Heinricha Olschowskiego i pani Leiserowitz.
Takie opowieści uczestników historycznych wydarzeń nie są zwykle wolne od kombatanctwa. W Poczdamie, w siedzibie Cabarett 33 udało się uniknąć tej nudnej i jałowej ścieżki. Panie powiedziały jak to było i wystarczyło żeby zrobić wrażenie na zaproszonych niemieckich gościach. Szkoda, że niewielu ich było. Zazdrościli nam, że elity znalazły siłę do zmian w masach. Tak w skrócie mówiąc. W tej lekcji wychowania obywatelskiego wziął udział nas syn Stanisław. raczej czasu nie zmarnował. Czy Matki Solidarności powinny mieć systematyczne spotkania w szkołach - myślę, że nie. Szkoda tych Kobiet, bo mogły dotknąć je ząb rutyny i wspomnianego kombatanctwa. Kiedy, z pewnym poczuciem winy, że nie nosiłem i nie pisałem ulotek, inaczej postrzegałem swoje obowiązki obywatelskie w tamtym czasie, spoglądam, słucham i staram się nie dyskutować. Zdaje się, mam takie wrażenie, że jeszcze nie nadszedł czas, aby wszyscy obywatele byli równi.
Nie mniej jednak, warto pytania stawiać o to "co się stało z naszą klasą" - przez 20 ostatnich lat. Dla naszych sąsiadów, może nie wszystkich, jesteśmy wspaniałym, odważnym narodem. Zachowując poczucie własnej wartości nie wierzmy za bardzo w wynikające z zazdrości miłe komplementy. Ostatnie 20 lat to pasmo porażek wyzwań z zastygłą mentalnością chłoporobotniczą, pogardą wobec elit, niewiarą, pańszczyźnianymi kompleksami, ambicjami skrojonymi na miarę małego fiata i obudzoną, nieposkromioną i bezkarną pazernością. Nie zrobiliśmy w tych kwestiach nic.
21 września
Wyspa Pucka niezapowiedziana, odrobina czerwonego wina i trochę gadania. Dużo kwiatów.
A w domu jabłka, gruszki, prawdziwe truskawki orzechy też prawdziwe, i kolba kanadyjskiej kukurydzy z Kanady rozmnożona z prawdziwej kolby kanadyjskiej kukurydzy prosto z pola. Da się jeść bez gotowania.I wielkie buraki po kilogramie każdy.
22 września
Kolejna tragedia, kolejna bezradność, kolejne akcje polityczne opozycji i związkowców. Związkowcy nigdy gwałtownie nie protestowali przeciwko warunkom pracy, zawsze chodziło o kasę.A o co innego chodzić może. Dziwi jedno, dlaczego nie ma w kopalniach górniczych czarnych skrzynek rejestrujących wszystkie rozmowy oraz zapisy czujników, liczników metanu. Dlaczego rzeczy proste są najbardziej skomplikowane. A jeżeli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę, i górnikom, i kopalniom. Gorole tego nie zrobili tylko śląskie synki i frelki. To właściwie obrzydliwe, jak oni się nawzajem traktują. A przecież potrafili być solidarni. jeżeli nie ma na te skrzynki, to trzeba wrócić do kanarków i szczurów w klatkach stosowanych przed laty jako "czujniki naturalne" w kopalniach. Wykluczyć zupełnie - to niemożliwe, ale niebezpieczeństwo ograniczyć można. Ktoś z pewnością okazał się pazernym ciulem.
24 września
Brak entuzjazmu w Moskwie. Wcale sie nie dziwię. Prawda bardzo boli. A do tego niszczy jeden z filarów rosyjskiej mentalności - Matkę Rosję, dla której imienia wszelki mord da się wykorzystać i da się zaprząc Ją do karety dowolnego koloru. Polska to temat zastępczy dla rosyjskiej polityki wewnętrznej. Po co takiemu mocarstwu tak naprawdę tak banalny spór o Katyń. Jak można ogłaszać uwagi wobec małej Polski w śmiesznie złoconym Kremlu, na czerwonych dywanach Patiomkinowskiego dobrobytu. To już grali w tym teatrze. Zamiast zapobiegać AIDS, pogróżki batiuszki. Nie trzeba wcale udanej inwazji niemieckiej żeby wystąpił problem prostytucji, wystarczy zwykła bieda. Rozwody, narkomania, bandyci. I ekskluzywne zabawy na więziennych pryczach. Wcale się nie dziwię Moskwie, że wybrała akurat Polskę na cel swoich ataków. Rosyjskie alergie, fobie i nienawiści mają swoje odpowiedniczki w Polsce. Podmuch wiatru rozrzuca purchawki z trującymi zarodnikami, a te trafiają na podatny grunt. Mocarstwo musi rządzić, naród musi słuchać, i jak słuchał pana od od setek lat, tak słucha dalej. O odnowę moralną narodu apelowali myśliciele za cara. Za komuny już nie, ta nie wiedziała w tym problemu, chociaż był. Partia chciała władzy, bestia nienażarta. Po co daleko szukać, Polsza jest pod bokiem. Trzeba zaatakować na jej terytorium. Wygląda na to, że nasz brat Putin wiedział o rezygnacji z tarczy przed spotkaniem na Westerplatte. Wiedział, bo przygotował akcję z informacjami o płk Becku, przewidując uchwałę Sejmu w sprawie 17 września. To musi w takim razie nieźle boleć. Niech Ich boli, przyszedł na to czas. Lepiej niech nie zaczynają swoich starych śpiewek.