Wojciech Hawryszuk - 1953-2020

Myśli przyłapane - cytaty, komentarze, zapiski...

Człowiekowi powinna towarzyszyć wieczna nieufność skoro w drodze ewolucji pozbył się instynktu.

 

Schopenhauer

(34) Jonasz zmienia plany... życiowe 9:07 PM 

Mamy już bilet, a tu Jonasz postanawia zostać, i to chyba na całe życie. Ale wszystko po kolei.

Jak pisaliśmy zestala nam do załatwienia jedna bardzo ważna sprawa. Mieliśmy odwiedzić kogoś...wielkiego. Jeśli pamiętacie w zeszłym roku poznaliśmy słonia Bola. I nie było mowy żeby go nie odwiedzić. Jechaliśmy z obawą, że go nie zastaniemy, gdyż w okolicach gdzie Bola sobie
zamieszkiwał (w pobliżu rzeki Jamuny) były również slamsy, a w tym roku rząd zaczął "oczyszczać" teren i wysiedlili 2500 osób i podobno też słonie. Zaopatrzeni w wielkie bułki, jechaliśmy pełni obaw, że go nie zastaniemy. Niestety Bola nie było. Ale było 5 innych słoni. W większości samice. I to wszystkie młode. Bułki znikały aż miło było popatrzeć. Jonasz na chwile dosiadł słonia. Słonica jak to bywa z pięknymi kobietami, podbiła nasze serca.  A potem długo głaskaliśmy jej śliczną, szorstka skore, a ona przyglądała się nam małymi oczami. Potem poszła sie napić. Z hydrantu pod ciśnieniem tryskała woda. Zgrabnym ruchem trąby nakrywała tą fontannę tak, że nie nie uroniła żadnej kropli. I wciągała tak, że nam sie wydawało ze pijemy wraz nim, a przez nasze gardła przetaczają się litry wody. Gdy trąba była pełna, woda z niej wlewała sie prosto do paszczy. "O pije przez słomkę"- zawołał Jonasz. Wracając szla przez ulice "pod prąd", a samochody zjeżdżały jej z drogi. Z  okazji skorzystały dwie łaciate kozy prowadzone przez panią na smyczy i za słoniem pobiegły nic nie robiąc sobie z przepisów ruchu drogowego. (Taki duży musi uważać, jaki daje przykład małemu!)Niestety wracaliśmy ze spotkania ze smutkiem wielkim jak słoń. Opiekunowie nie traktują tych zwierząt zbyt dobrze. I  gdy jeden z hindusów przywalił słonicę kijem w głowę, Jonasz chciał mu kijem oddać. Postanowił zostać. "Będę sie nimi opiekował, karmił, głaskał, i nie będę ich bił." Ja w jego wieku chyba chciałem być Indianinem, albo strażakiem, ale żeby opiekunem słoni?. A wy?

Wracając przez most płynęła pod nim i na nim rzeka. Pod nim Jamuna, na nim rzeka samochodów. Płynęła równa, wartka fala, połyskująca światłami reflektorów, czasami zwalniając swój bieg ukazując twarze ukryte w najróżniejszych pojazdach. Wąsaty Sikh wiózł odpowiedzialnie swoja rodzinę. Gruby hindus dostojnie rozparty na motorze niczym wierzchowcu, i wielkim kasku niczym hełmie śpieszył sie jakby wzywano go na bitwę. Czasami nagle z ciemności wyłaniały się nieoświetlone rowery, na których zawzięcie pedałowali umęczeni swą pracą robotnicy. W rikszy wielka hinduska bardzo się czymś martwiła, może przypaliła dziś obiad? Na motorze jak prosto ze ślubu jechało młode małżeństwo, ona siedziała po "damsku" i "powiewała" szalem, on napięty jak struna, mówił do niej "ze mną możesz się nie bać". Urzędnicy wracający do domu z wielkimi teczkami, z ulgą rozpinający kołnierzyk. No i upchany autobus, z którego okna kłębiły się ręce i wydawało się ze proszą jakąś tajemnicza siłę by choć trochę rozciągnęła ten pojazd. Jedynie pewien młodzieniec nic nie robił sobie z ucisku, usiadł na oknie i z niezwykłą zręcznością kołysał sie na wybojach. Czasami na tej rzece pojawiał się żagiel. To dwoje śmiałków na skuterze przewoziło wielka dyktę i sterczące deski. Remont domu nie może czekać. I tak wszyscy płynęli z nadzieją jak najszybszego dotarcia do celu. I tylko zamiast plusku wody towarzyszył im ryk klaksonów i wycie silników. Jutro rzeka też popłynie. Rano w jedna stronę, by wieczorem znów zawrócić w  stronę źródła. Ciekawostka dla kolegów architektów. Jutro zapowiedziane są protesty właścicieli domów. Rząd planuje rozbiórkę postawionych bez projektów domów. A podobno jest tego w Delhi 80 %. Jak mówi znajomy hindus: "Brali od nas łapówki jak się budowaliśmy, a teraz chcą wyburzać."


Mamy rezerwacje. Lecimy jutro w nocy. O 2.00, właściwie pojutrze. W Wiedniu rano. Potem szybko Kraków i Szczecin. Zostały z nami juz tylko dwa ostatnie misie. I one jutro pójdą sobie. Dzielnie nam towarzyszyły całą drogę jako ... poduszki. Jeden miś w niebieskim kaftaniku z kapturkiem zwany po prostu "z kapturkiem" i mis przypominający krowę zwany: "krowa"

 

jonasz i Romek z dwoma misiami z  podróży w słoniowym smutku